wtorek, 21 kwietnia 2015

Kondycja lokalnej prasy

Od lat najpopularniejszym tytułem prasy lokalnej w naszej gminie jest niezmiennie Gazeta Giżycka. Inną większą gazetą o lokalnym zasięgu jest Współczesna. Swego czasu w Wydminach ukazywał się Kurier Wydmiński, a okazjonalnie pojawia się też Echo Wydmin (najczęściej drukowane na charakterystycznym żółtym papierze). Wybór nie jest wielki, ale i jakość publikowanych w powyższych periodykach artykułów bywa różna. We wrześniu 2014 r. sytuacja lokalnej prasy w Polsce była omawiana na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Poniżej przedstawiamy krótką analizę tego tematu zaczerpniętą z portalu telewizjarepublika.pl. Czy kondycja prasy lokalnej w naszym regionie odbiega od ogólnokrajowych trendów czy wręcz się w nie wpisuje? Oceńcie Państwo sami.

"Finansowane przez samorządy gazety zagrażają bytowi tytułów niezależnych – alarmowali na posiedzeniu sejmowej komisji wydawcy prasy. Postulowali uregulowanie tej kwestii zakazem wydawania prasy przez władzę. Większość posłów jednak nie zgodziła się z wydawcami.

Sytuacja prasy lokalnej była tematem środowego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

– Prasą lokalną określa się zarówno czasopisma samorządowe wydawane przez wójtów i burmistrzów - coś w rodzaju małej Trybuny Ludu - jak i gazety (...) utrzymujące się z tego, co zapłacą czytelnicy i reklamodawcy, będące niezależnym głosem opinii publicznej – powiedział wydawca lokalnych tygodników "Pałuki" i "Pałuki i Ziemia Mogileńska", b. prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Dominik Księski. Dodał, że "zazwyczaj jest tak, że gazeta samorządowa powstaje jako przeciwwaga dla tego, co pisze gazeta niezależna".

Istnienie tych tub propagandowych samorządowych polityków uznajemy za niekorzystne zjawisko dla demokracji, bo ono osłabia prasę prywatną – zauważył. Jak podkreślił, wydawcy oczekują rozwiązań legislacyjnych w tej sprawie.

– Postulujemy, by wyraźnie w prawie zawrzeć zasadę, że władza nie wydaje prasy, że to jest domena społeczna, prywatna, obywatelska, a nie władzy. Oczywiście, nikt nie neguje tutaj prawa samorządu do wydawania swoich biuletynów informacyjnych, ale one nie mogą sobie uzurpować miana i roli prasy – mówił Marek Frąckowiak z Izby Wydawców Prasy. Obok aspektów politycznych zwrócił uwagę na aspekt ekonomiczny, który polega na tym, że władza próbuje konkurować z przedsiębiorcami. – Często jest tak, że wydawcy lokalni muszą konkurować o ogłoszenia z gazetami samorządowymi – tłumaczył. Jak podkreślił, gazety samorządowe finansowane przez samorządy nie utrzymują się z reklam, dlatego ich ceny są dużo niższe.

Prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Alicja Molenda dodała, że gazety samorządowe konkurują na rynku reklamowym z niezależnymi wbrew orzeczeniom dwóch Regionalnych Izb Obrachunkowych. Stowarzyszenie zwróciło się do Kolegium Regionalnych Izb Obrachunkowych o zajęcie wspólnego stanowiska.

Większość posłów nie zgodziła się z wydawcami. – Tak do końca bym nie porównywała różnych wydawnictw finansowanych przez samorządy do Trybuny Ludu. (...) Ostrożniej prosiłabym też z takim ustawianiem się, że prasa lokalna jest wyłącznie od tego, by kontrolować samorząd. Prasa lokalna, jak każda prasa, jest od dostarczania informacji, budowania społeczeństwa obywatelskiego. Funkcja kontrolna jest jedną z wielu, ale nie jedyną – mówiła przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO).

Jarosław Dąbrowski (Sprawiedliwa Polska) uznał, że samorządy powinny mieć prawo do wydawania gazet, bo wielu dziennikarzy w swoich sądach kieruje się własnymi poglądami politycznymi, promując jednych polityków, a szkodząc innym. – Pamiętajmy o tym, że jeszcze nie tak dawno, jeśli ktoś był posiadaczem jakiegoś tytułu, to on był w dużej mierze panem we własnym powiecie czy gminie, bo on mógł wypromować każde wydarzenie i każdą osobę – przekonywał.

Problem dostrzegła Barbara Bubula (PiS). Powiedziała, że w niektórych państwach zachodnich media utrzymywane przez władzę lokalną mają ustawowy obowiązek udostępnienia części łamów lub czasu antenowego opozycji. – Bardzo się nam dziwili koledzy z krajów zachodniej Europy, dlaczego u nas takiego rozwiązania nie ma, że jest to istotne naruszenie równowagi, jeśli burmistrz posiada telewizję lub prezydent posiada rozgłośnię radiową i w ten sposób po wsze czasy umacniają swoją władzę i powstaje coś w rodzaju nienaruszalnego układu władzy lokalnej. To są zjawiska rzeczywiście niebezpieczne – uznała.

– Wydaje mi się, że głównym problemem w relacjach z władzą mediów lokalnych jest to, że władza samorządowa próbuje zastosować się do starej maksymy: kto płaci za orkiestrę, ten zamawia muzykę – zaznaczył Tadeusz Iwiński (SLD)."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz