poniedziałek, 29 czerwca 2015

Warmia i Mazury a syndrom sztokholmski

   Syndrom sztokholmski – stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi. Może osiągnąć taki stopień, że osoby więzione pomagają swoim prześladowcom w osiągnięciu ich celów lub w ucieczce przed policją. Syndrom ten jest skutkiem psychologicznych reakcji na silny stres oraz rezultatem podejmowanych przez porwanych prób zwrócenia się do prześladowców i wywołania u nich współczucia. (źródło: Wikipedia)
   Rok 2015 r. to ósmy już rok rządów koalicji PO-PSL, kolejny raz sfera biedy, ubóstwa, pomimo wzrostu gospodarczego kraju, nie tylko nie uległa w Polsce zmniejszeniu, lecz w przypadku wielu województw, a w tym warmińsko-mazurskiego, została pogłębiona. Dane publikowane przez GUS nie pozostawiają w tej kwestii żadnych wątpliwości.
   W skrajnym ubóstwie ( chodzi tu o życie poniżej poziomu minimum egzystencji, nie wolno mylić tego terminu z ubóstwem relatywnym lub ustawowym) wg danych za 2014 r żyło około 7,4 procent mieszkańców Polski.  Najwyższą stopę ubóstwa, sytuującego ludzi poniżej minimum egzystencji odnotowano w województwie warmińsko-mazurskim. Prawie 15 proc mieszkańców Warmii i Mazur nie jest w stanie nabyć tzw. koszyka dóbr, niezbędnych do podtrzymania funkcji życiowych człowieka oraz jego sprawności psychofizycznej. W skład koszyka minimum egzystencji wchodzą podstawowe potrzeby mieszkaniowe i artykuły żywnościowe. Łączny koszt nabycia (zużycia) tych ww. dóbr określa wartość koszyka, która stanowi granicę ubóstwa skrajnego. (Pisaliśmy o tym w artykule pt. "Zatrważające dane na temat ubóstwa" przyp. red.)
   Ocena tych danych jest szczególnie dramatyczna, gdy sytuację naszego województwa porównamy z sytuacją innych część Polski, a w szczególności z miastami liczącymi ponad 500 tysięcy mieszkańców. W tych miastach skrajne ubóstwo to wielkość rzędu 1 procenta populacji. To tylko ludzie rzeczywiście niezaradni życiowo borykający się z tym problemem wpadają w pułapkę skrajnej biedy. Taka grupa, niezaradnych często z rożnych przyczyn ludzi, jest w każdym współczesnym społeczeństwie.  Oczywiście ten fakt nie zwalnia nas, jako wspólnoty, od troski o tych, co nie radzą sobie w życiu i wpadają w pułapkę skrajnej biedy.
   Od lat koalicja PO-PSL sprawuje rządy w Polsce. W latach 2011-2014 w wielu regionach kraju skrajna bieda nie tylko nie zmalała, ale wzrosła. W województwie lubuskim o 4,7 proc., opolskim o 3,4 proc. i w naszym warmińsko-mazurskim o 3,4 proc.. Dzisiaj przy prawie 15 procentowej skrajnej biedzie jesteśmy ogólnopolskim liderem.  Warmia i Mazury to region zapomniany i defaworyzowany przez rządzących. Nasze województwo to kraina biedy i trwałego bezrobocia. Takiego powszechnego ubóstwa jak te tu nie zobaczymy nigdzie w Polsce. Sytuacja w regionie rzutuje też bezpośrednio na rozwój stolicy regionu - Olsztyna.  Nie pojawiają się tu nowe miejsca pracy. Wielu, zbyt wielu młodych ludzi, wyjeżdża z miasta, a Warmia i Mazury pustoszeją.
   Co powoduje, że tak wielu mieszkańców Warmii i Mazur wyraźnie sympatyzuje i solidaryzuje się z tymi partiami, które niewiele zrobiły, aby warmińską i mazurską biedę ograniczyć?  Dlaczego mieszkańcy naszego województwa, poprzez wspieranie PO, pomagają de facto swoim prześladowcom w osiągnięciu ich celu podstawowego w postaci trwania u władzy. Jaka jest przyczyna tego, że tak wielu mieszkańców regionu nie widzi ani nie czuje swojej biedy? Co jest asumptem, że alienacja, arogancja, pycha tak wielu działaczy PO nie odstręcza ludzi od partii rządzącej?  Jaki syndrom jest matką i ojcem takiej postawy? Czy ta sytuacja nie jest skutkiem psychologicznych reakcji na długotrwały stres związany z biedą?. Czy wielu z wyborców PO będących w skrajnej biedzie, widzących zaniedbanie regionu nie usiłuje zwrócić się do swoich rzeczywistych prześladowców i wywołać u nich współczucie?
   Kiedy analizujemy wyniki ostatnich wyborów w Olsztynie (Wydminach) i regionie to widzimy, że najbiedniejszy region Polski od lat systematycznie wspiera tych, co rządząc nie tylko utrwalają, ale i powiększają strefę warmińsko-mazurskiej biedy. Czy nie nastąpiło tu klasyczne utożsamienie się ofiary z oprawcą- jak w syndromie sztokholmskim? Może też zapuściła tu mocno swoje korzenie mentalność pańszczyźniano- niewolnicza definiowana w innych realiach minionego XX stulecia, jako mentalność postsowiecka?
Poparcie dla rządzącego regionem i miastem (gminą) układu może się jednak skończyć. Syndrom sztokholmski potrafi się przecież cofnąć, mentalność postsowiecka z każdym rokiem dosłownie wymiera. Coraz więcej mieszkańców Warmii i Mazur widzi fiasko polityki ciepłej wody w kranie, która zbyt często zaczyna się kojarzyć z dreptaniem w miejscu i systematycznym zamiataniem afer pod dywan. Coraz więcej z nas czerpie wiedzę o Polsce i świecie nie tylko z prorządowych mediów, lecz z portali internetowych oraz niezależnych telewizji.  Powoli do coraz większej rzeszy mieszkańców dociera lakoniczna prawda - region nasz został pozostawiony przez rządzących Polską sam sobie.

Marek Nowacki

Autor tekstu gościł w Wydminach z wykładem na temat Powstania Styczniowego w ramach cyklu pt. "Rozmowy o Ojczyźnie". Relacja >tutaj< Jest Radnym Rady Miasta Olsztyna, aktywnie działa w Ruchu Społecznym im. śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz